Ma 78 lat i z jednej strony jest legendą nie tylko australijskiego tenisa, a z drugiej osobą, której opinie na temat społeczności LGBTIQ+ są dla wielu nie do przyjęcia.
Temu, że pozostaje jedną z najlepszych tenisistek wszech czasów, nikt nie zaprzeczy – w latach 1960–1975 zdobyła 64 mistrzowskie tytuły wielkoszlemowe, wśród nich 24 singlowe (11 w Australian Open), 19 deblowych i 21 w grze mieszanej. Jest jedną z trzech kobiet, które wygrały wszystkie turnieje Wielkiego Szlema w jednym roku (1970), po Maureen Connolly (1953), przed Steffi Graf (1988).
Królowa Elżbieta II już w 1967 roku nadała jej Order Imperium Brytyjskiego V klasy (MBE) za zasługi dla sportu i stosunków międzynarodowych. W 2003 roku drugi pod względem wielkości i prestiżu stadion tenisowy w Melbourne Park został nazwany Margaret Court Arena. W 2007 roku osiągnięcia wielkiej tenisistki doceniono jeszcze bardziej, gdy otrzymała Order Australii II klasy (Officer of the Order of Australia).
Diabelskie pochodzenie
Kontrowersje wokół Margaret Court zaczęły się z chwilą, gdy była sława tenisa zaczęła publicznie krytykować społeczność LGBT. Czyniła to z zaangażowaniem, pełniąc po karierze sportowej rolę świeckiego duchownego Kościoła Zielonoświątkowego w Perth. W kazaniach sprzeciwiała się małżeństwom osób tej samej płci, potępiała transpłciowych sportowców, krytykowała lekcje szkolne na tematy związane z odmiennościami seksualnymi, mówiąc o ich „diabelskim pochodzeniu".
Opinie tak znanej postaci zaczęły być głośno krytykowane, ale nie zmniejszyło to konsekwencji Margaret Court w kwestii ich prezentowania. W 2013 roku przesłała list do gazety potępiający narodziny dziecka australijskiej tenisistki Casey Dellacqua w związku z osobą tej samej płci. „Osobiście nie mam nic przeciwko Casey lub jej »partnerowi«, ale ze smutkiem widzę, że jej dziecko najwyraźniej zostało pozbawione ojca..." – pisała.